А я сегодня зашел в перекресток... Cмотрю, на полке с пивом стоит такая прикольная бутылка, такую же в Варшаве пил, когда был. Żywiec на ней написано. И что–то так захотелось. Взял. Принес домой. Сделал пару глотков. Сижу, znaczy, думаю, и tutaj wszystko zmieniło się na biało–czerwone… думаю, что за фигня? I tu nagle z lodówki wychodzi Adam Mickiewicz i mówi jakąś bzdurę o moskalach i moralności, czego nie leżał sobie w ziemie, pedał stary? I od tych czasów nic oprócz języka polskiego nie rozumiem. Podoba mi się, że piwo było przeklęte...